środa, 19 grudnia 2018

Piwnica

Siedziała w małym, ciemnym pomieszczeniu. Z kolanami pod brodą, w kącie pokoju. Naiwnie wierząc, że jej to coś da. Poczucie bezpieczeństwa. Odrobina spokoju. W ten sposób odpierała natrętną myśl, że jeśli w końcu pojawi się On i tak nie będzie miała z nim szans. Nie był człowiekiem. Poruszał się stanowczo zbyt szybko jak na człowieka. Przemykał obok. Był jak mocno zmaterializowany cień. Był tez równie zimny. Od żywej istoty bije chociaż minimalne ciepło. On był jak kamień. Nie potrafiła dokładnie określić jak się tam znalazła. Raz była w przymierzalni, potem na ulicy, potem obudziła się tu. Jakby bijący od niego chłód sparaliżował jej zmysły. Czasami kiedy zamknęła oczy widziała jakieś dodatkowe urywki, jednak dominującym wspomnieniem była lodowata ręka na jej ramieniu. To kłamstwo, że ofiary nie wiedzą co oprawca z nimi zrobi. Nie do końca. W chwilach słabości wyobrażała sobie jak ją gwałci albo wyrywa serce. Wchodzi w jej ciało, zawładnie umysłem. Sprawi, że będzie cierpiała. W piwnicy? W schowku? Gdziekolwiek była, śmierdziało grzybem i wilgocią. Ziemia przypominała klepisko albo nierówno wylany beton.  Ściany chropowate i mokre, drapały jej ręce, wbijały się w plecy. Wcześniej próbowała na oślep wymacać drzwi albo inny otwór. Natknęła się tylko na pajęczyny i zaliczyła dodatkowy atak paniki. Jakby jej sytuacja nie była wystarczająco zła. Chciało jej się płakać. Praktycznie cały czas. Zawsze wyobrażała sobie, że w takiej sytuacji będzie odważniejsza, silniejsza. Życie zweryfikowało. Pomieszczenie było też bardzo ciche. Słyszała swój oddech. Co jeśli jest właśnie poddawana torturom? Jak te chińskie tortury wodne. Co jeśli On teraz na nią patrzy. Co jeśli się onanizuje albo zabija inną osobę. Co jeśli ma wspólnika. Stop. Czuła narastającą panikę. To było aż zabawne. Miała ochotę dać sobie w twarz. Jej myśli były chaotyczne. Próbowała przeanalizować co właściwie się stało. Ale ogarniał ją tylko chłód. Jakby jej mózg był zablokowany przez Jego moc. To głupie. Pewnie był tylko zwykłym zboczeńcem i dał jej jakieś prochy, a jej bogata wyobraźnia stworzyła sobie resztę. Była zbyt zmęczona, by zauważyć, że tuż nad nią zaczyna pojawiać się delikatny dym.